poniedziałek, 18 listopada 2013

006. You make me wanna die... ~The Pretty Reckless

          Powieki  blondynki powoli zaczęły się otwierać. Ostre słońce zaczęło ją razić więc od razu zmrużyła oczy. Usiadła i powoli otworzyła swoje tęczówki do światła. Popatrzyła przed siebie, a rozmazany obraz po chwili zaczął się regulować. Kiedy tylko przypomniała sobie co się stało zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu Josh'a. Gwałtownie wstała, a jej serce zaczęło walić jak młot. Z jej ust wydobył się krzyk nawołujący jej przyjaciela, jednak odpowiedziała jej głucha cisza. Blondynka zaczęła biegać tam i z powrotem szukając go, jednak widziała tylko piach, drzewa i odłamki szkła z szyb samochodu. Załamana popatrzyła spuściła głowę, a w piach zaczęły kapać jej łzy. Czuła się fatalnie... Czuła się winna...
              Kiedy otworzyła oczy zobaczyła na mokrym od jej łez piachu ślady krwi. Ślady prowadziły jeszcze kawałek w dół góry. Szybko zaczęła schodzić w tamtą stronę, a nadzieja ściskała ją całą od środka. Szybko zjechała na butach i szybko oddychając pobiegła za śladami krwi. W końcu jej oczom ukazał się potłuczony samochód. Popędziła w jego stronę i szybko upadła na kolana przy drzwiach. Jej serce waliło, oddech przyspieszał, a oczy wypełniły się łzami. Złapała za pokrzywione drzwi i próbowała je odsunąć. Po chwili udało jej się tego dokonać, a ze środka samochodu bezwładnie wypadł Josh. Rydel podniosła go lekko i przytuliła mocno, płacząc cicho ze szczęścia. W końcu wyciągnęła go z samochodu i odciągnęła kawałek na bok. Zaczęła wyciągać z jego ciała kawałki szkła i wycierać skrawkiem jego koszulki zaschniętą krew.     
              Po jakimś czasie Josh powoli zaczął otwierać oczy. na twarzy blondynki momentalnie pojawił się uśmiech. Od razu go przytuliła szepcząc ,,Tak się cieszę ,że żyjesz...". Kidy chłopak zaczął odzyskiwać świadomość i zaczęło do niego docierać co się stało, sam zaczął się z tego cieszyć. Objął Rydel i lekko się uśmiechnął. Kiedy oboje odsunęli się od siebie spojrzeli w stronę samochodu. Zaczął lecieć z niego dym. Po chwili dymu było coraz więcej. Zaniepokojeni przyjaciele odrobinę odsunęli się od pojazdu. Po chwili auto wybuchło.... Wielka, czerwono-szara chmura pojawiła się przed nimi, sprawiając, ze pot zaczął spływać po ich ciele. Oby dwoje byli przestraszeni, jednak wiedzieli, że nic im nie będzie. Rydel pomogła Joshowi wcisnąć się między skały, tak, żeby na sto procent nic mu nie groziło. Troszczyła się o przyjaciela bardziej niż o siebie. Życie lokowatego było ważniejsze, niż jej, co między współczesnymi przyjaciółmi się rzadko zdarza. Rydel także zmieściła się obok Josha i przytuliła go z całych sił. Po jej pokaleczonym policzku spływały pojedyncze, krwawe łezki, które sprawiały, że twarz blondynki zaczęła nieprzyjemnie piec. 

****************************


              Riker znudzony klikaniem w telefonie zaczął ziewać. Wstał z miejsca i zaczął robić kółka oraz łazić bez celu tam i z powrotem. W końcu podszedł do drzwi i usłyszał śmiech. Stwierdził ,że rodzice pewnie ucieszyli się z wizyty Charlotte. Po chwili śmiechy ucichły, a kroki rozeszły się w różne strony mieszkania. Blondyn postanowił wejść do środka. Po cichu otworzył drzwi i powoli zaczął wchodzić. Robiąc krok do przodu potknął się i o mało, co nie upadł. Kiedy odzyskał równowagę popatrzył na, to o, co się potknął. Widok ten nie mało go zdziwił, serce o mało, co nie stanęło mu z przerażenia. Na ziemi zobaczył Charlotte całą we krwi i odłamkach szkła. Klęknął przy niej i próbował znaleźć tętno. Kiedy je poczuł zrobił się spokojniejszy.

              Delikatnie ją podniósł i wyniósł z domu. Położył ją na tylnym siedzeniu swojego pojazdu i pojechał w stronę szpitala. Jadąc cały czas zerkał, czy u niej wszystko w porządku, czy się obudziła lub, czy nie krwawi. Kiedy dojechali do szpitala Riker wyciągnął ją z samochodu i zaniósł do środka.
              -Wszystko będzie dobrze...- Szepnął do niej.
Zarejestrował ją i zaniósł do sali. W szpitalnym pokoju była już pani doktor, która miała się nią zająć. Riker położył Charlotte na łóżku szpitalnym po czym poproszony o, to przez panią doktor wyszedł z sali. Usiadł na krześle w poczekalni. Nie wiedział w sumie, co się stało... Zaczął się zastanawiać nad tym kto jej to zrobił...? Czyżby jej rodzice? To raczej nie możliwe.. A może jednak...?


******************
Hejka wybaczcie ,że tak długo... Właściwie to totalnie nie mam czasu pisać... :/ Szkoła... Teatr... Sami Wiecie >__< Ale jest. : ))
Weronika ; **

                                      CZYTASZ.? = KOMENTUJESZ.! : ))

3 komentarze:

  1. Świetny, tylko... Krótszego to już nie dało się napisać hę? Skoro już zaczęłaś akcję z Charlotte i Rikerem mogłaś ją w jakiś sposób rozwinąć oraz bardziej opisać, ponieważ widać było, że chciałaś jak najszybciej skończyć ten rozdział i końcówka była napisana na szybko. Nie rozwinęłaś tego, a myślę, że jeśli byś to zrobiła wyszedł by naprawdę solidny rozdział. Mogłaś poczekać z dodaniem rozdziału, nie śpieszyć się, a pisać go systematycznie i bardziej rozwinąć to. Ponieważ ważniejsza jest jakość od czasu.
    No cóż... Bardzo mało dodajecie wątków o Rikerze, a jego historia ciekawi mnie najbardziej <3 Ale to już wasza wola i wasze opowiadanie ;) Ja tylko wyrażam swoją opinię i nie, nie chciałam ci w tym komentarzu czegoś wypominać (Broń boże, abym zamierzała to kiedykolwiek robić!) tylko po prostu oddać swój głos co do rozdziału :)
    Czekam na następny rozdział :D

    ~ Pozdrawiam - Price

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział :) tylko troche krótki :/

    OdpowiedzUsuń