niedziela, 11 sierpnia 2013

002. - Ale wiem, że nadejdzie słońce po deszczu. Wiem, że nadejdą dobre czasy po bólu. Zamykam oczy i widzę lepszy dzień.


002. - Ale wiem, że nadejdzie słońce po deszczu. Wiem, że nadejdą dobre czasy po bólu. Zamykam oczy i widzę lepszy dzień.~Justin Bieber// Pray 

 
      Blondynka siedziała na ziemi cicho szlochając. Z transu płakania wyrwał ją znajomy głos, dobiegający zza drzwi łazienki

         - Rydel..- usłyszała ten głos ponownie. Należał on do Josh’a. Rydel poczuła jak jej serce zabiło mocniej. - Rydel, otwórz - poprosił.

         - Nie chce z nikim rozmawiać...-powiedziała wycierając łzy, które ciekły jej po policzkach. 
    Złapała się umywalki, a następnie się na niej podciągnęła i wstała. Oparła się o ścianę i zaczęła się przyglądać szybce u góry drzwi przez, którą nie wyraźnie było widać sylwetkę jej przyjaciela.

            - Otwórz, albo sam to zrobię - upierał się.
    Delly wiedziała ,że Josh ma swoje sposoby na otwieranie takich zamków. Nic nie odpowiedziała. Cały czas wpatrywała się w tą kolorową szybkę. Chłopak westchną cicho i wyciągnął z kieszeni scyzoryk, po czym zaczął w nim szukać nożyka, przy okazji po kolei wyciągając inne sprzęty. Kiedy znalazł nóż przyłożył go do zamka i zaczął go sprawnie otwierać. Rydel oparta o ścianę zaczęła myśleć nad tym, co się wydarzyło. 

      Nie miała ochoty otwierać w pamięci lekceważącego wzroku kobiety, którym ją potraktowała , ani nawet tej rozmowy,... ale to było od niej silniejsze. Ponownie zaczęła w wolnym tempie zsuwać się, po ścianie, aby następnie spotkać się z zimną i mokrą od jej płaczu podłogą. Czuła się jak śmieć... Jeden, wielki, nic nie warty śmieć.


      W jej oczy wcisnęły się gorzkie łzy. Ponownie zaczęła płakać. Zakryła twarz w dłoniach i podkuliła kolana. Czuła się jakby ze wszystkich stron otaczało ją nieszczęście. Nie potrafiła się obronić przed tym ,że czuła się po prostu... nie potrzebna. Do jej uszu dobił się dźwięk chrupnięcia zamka ,który właśnie otworzył jej przyjaciel. Następnie skrzypnięcie otwieranych drzwi. Rydel nie podniosła wzroku. Nadal siedziała z podkurczonymi kolanami i zasłoniętą twarzą. Nie potrafiła w tej chwili spojrzeć przyjacielowi w twarz i powiedzieć mu ,że... musi odejść... poczuła jak przeszedł ją zimny dreszcz. Zaczęła się trząść. Opasała kolana rękoma i schowała w nich głowę. Josh przez chwile przyglądał się zapłakanej przyjaciółce. Po chwili podszedł bliżej i kucnął przy niej. Położył rękę na jej ramieniu i patrzył na nią. Jego dotyk sprawił ,że w brzuchu blondynki obudziło się stado motyli , które bezlitośnie, machały skrzydłami. Jednak ból jaki w tej chwili odczuwała nie pozwolił jej zareagować na przyjaciela ani motyle.


         - Nie zapytam co się stało bo pewnie i tak mi nie powiesz..- szepnął do niej.

   Ona tylko lekko kiwnęła głową na „tak”. Nie miała siły mówić, ani się ruszyć. Czuła się bezwładnie. Ból okrutnej wiadomości o tym ,że musi odejść sparaliżował ją tak samo jak informacja ,że w ogóle tu trafiła. Poczuła coś silniejszego niż ból i żal. Mianowicie nienawiść. Nienawiść, którą darzyła rodziców, a teraz jeszcze tą wredną babę. Poczuła w sobie na tyle siły, żeby w ogóle się odezwać.

           - Nienawidzę swojego życia..- szepnęła.
    Sama nie wiedziała po co. Czyżby dzięki tym słowom jej ulżyło? Josh zabrał rękę z jej ramienia, a ona w końcu poczuła w sobie na tyle siły żeby popatrzeć na przyjaciela. Jej oczy były spuchnięte i całe mokre od płaczu. -Kazali mi się wynieść....-powiedziała cicho. Te słowa sprawiły jej tyle bólu... z oczu blondynki popłynęła kolejna łza. Poczuła się osamotniona mimo jego obecności. On patrzył na nią bez słowa. Jego dłoń zadrżała. Przysunął ją do jej twarzy i opuszkiem palca wytarł łzę która bezwładnie spływała po jej policzku. Blondynka uśmiechnęła się mimo woli. Poczuła jakby jego palcem był mały promyczek szczęścia, który postanowił zaświecić właśnie nad nią. Jednak ta chwila szczęścia trwała kilka sekund, czyli tyle ile Josh wycierał jej łzę.

         - Ale jak to? - zapytał.

         - No normalnie... wynieść się... - odparła.

   Jej odpowiedź wydała się sucha i bezuczuciowa. Ale, tak na prawdę szalało w niej stado uczuć, które przeplatały się z motylami. Między dwójką przyjaciół zapanowała niezręczna cisza. Patrzyli na siebie w milczeniu. W końcu Josh postanowił coś zrobić. Rozłożył ręce i delikatnie się do niej uśmiechnął. Ona cicho prychnęła śmiechem. Uklękła i przysunęła się do niego, po czyn on ją przytulił. Kolejny atak ze strony motyli. Machały swoimi skrzydłami, coraz bardziej dzięki czemu Delly przy Josh’u miała miłe poczucie bezpieczeństwa. Nie chciała odchodzić i się z nim rozstawać...


        - Rydel, proszę Cię teraz, abyś spakowała swoje rzeczy - powiedziała kobieta.
     Popatrzyła na dwójkę przyjaciół, którzy nadal nie odrywali się od uścisku. - Rydel, Rydel! Proszę, abyś się spakowała. - powtórzyła i złapała blondynkę za ramie i odciągnęła ją od chłopaka.

        - Puszczaj mnie kobieto!! - wydarła się osiemnastolatka i wybiegła z łazienki. Jej oczy były zaszklone ale przepełnione złością i nienawiścią...- Gdzie ja mam iść!? Nie mam gdzie pójść!!-krzyknęła patrząc z wyrzutem na kobietę. Ona tylko poprawiła swoje czarne okulary i skrzyżowała ręce na piersi.

     Zdenerwowana blondynka złapała do ręki pierwszą lepszą torbę i otworzyła swoją szufladę. Zaczęła z niej wyciągać wszystko po kolei i wpychać do torby. Kiedy szuflada była już pusta blondynka złapała torbę i skierowała się do drzwi. Jak się w tedy czuła? Co przeżywała? Więc, czuła się po prostu, jak ta pierwsza lepsza szmata do podłogi, którą wszyscy wykorzystują, a następnie wypieprzają gdzieś w kąt. Czuła się tak jak w dzieciństwie ,kiedy straciła wszystko ,oraz wszystkich, którzy byli jej bliscy. Jej prawa dłoń nacisnęła klamkę, po czym wyszła z pokoju. Czuła, jak pęka jej serce... szybkim krokiem ,a właściwie biegiem, wydostała się z budynku. Nie chciała tego robić, ale mimo woli odwróciła się, by ostatni raz spojrzeć na miejsce gdzie dorastała... poczuła jak wielka igła tysięcy wspomnień przebiła jej serce na wylot.


       Do oczu Rydel wlały się łzy, które po prostu spływały, po jej zaczerwienionych policzkach. Nie dała rady iść dalej... jej kolana zrobiły się jak z waty, a ona upadła, a dokładniej rzuciła się na nie, na ziemię. Zakryła twarz rękami a jej gorzkie łzy przeciekały między jej palcami...


~*~


      Oboje wysiedli z samochodu. Niedaleko pojazdu Riker’a znajdował się klub. Blondyn poszedł przodem w jego stronę. Kiedy dochodził do drzwi poczuł na swoim ramieniu czyiś dotyk. Gwałtownie się odwrócił. Liam zabrał rękę i kiwnął głową, w stronę ciemnego zaułka po drugiej stronie ulicy. Riker porozumiewawczo się uśmiechnął i razem z kolegą udał się w tamtą stronę. Kiedy oboje się w nim znaleźli Riker wyjął z kieszeni strzykawkę.

       - Masz tylko jedną?! - zdenerwował się Liam.

       - Spokojnie - odparł i wyjął z kieszeni jeszcze jedną.

       - No! - powiedział i wyrwał blondynowi strzykawkę.

       - Tylko nie marudź, bo więcej nie dostaniesz - powiedział z szyderczym uśmieszkiem blondyn i zaczął przyglądać się ręce w poszukiwaniu wolnej żyły. 

     Znalazłszy ją wbił igłę i wstrzyknął sobie płyn. Zamknął oczy i uśmiechnął się z satysfakcją. To przyjemne uczucie kłóciło się z tym ,że przecież chciał przestać, ale jednak wygrał narkotyk pozbawiając go zdolności do trzeźwego myślenia. Powoli otworzył powieki i zobaczywszy, że Liam również zażył już narkotyk, ponownie się uśmiechnął. Skierowali się w stronę wyjścia z zaułka. Drogę zagroziła im jakaś kobieca sylwetka. Dla naćpanych chłopaków wydawała się nie wyraźna. Riker przyjrzał jej się z uwagą mierząc ją od czubków jej butów wzwyż. Zatrzymał się na oczach. Te oczy… Gdzie on widział te piękne oczy? No tak! Mimo tego ,że był „Niezbyt myślący” w tej chwili rozpoznał ją.


          - Co tu robisz? - zapytał. 
    Ona nic nie odpowiedziała. Patrzyła na niego i na Liam’a na zmianę lekko przerażonym wzrokiem. - Co tutaj robisz?! - zapytał ale tym razem głośniej.

          - Szukałam brata - odparła cicho. Jej głos lekko zadrżał.

          - Zabijemy ją? - szepnął Liam do blondyna.

         - Nie - Odparł. - Obiecała ,że nie wyda nas policji. Wierze jej - Dodał. Jego przyjaciel tylko cicho prychnął. - Imię? - zapytał Riker zwracając się do dziewczyny.

          - Charlotte - odparła cicho. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i patrzyła w ziemię.

         - Co z nią zrobimy? - zapytał Liam z chytrym uśmiechem.

         - Nic - odparł Riker po czym wyminął dziewczynę.

          - Jak to nic?! - zapytał jego oburzony przyjaciel.

          - Normalnie - odparł blondyn i poprawił grzywkę.  
     Charlotte podczas ich rozmowy zdążyła się kawałek oddalić. Praktycznie była już na drugim końcu zaułka.

         - Ej! Patrz ucieka! - zawołał Liam i puścił się w pogoń za ciemnooką. Dziewczyna bez namysłu zaczęła biec przed siebie. Riker przewrócił oczami i poszedł do samochodu. Odpalił go i z piskiem opon ruszył w stronę uciekającej dziewczyny. Zobaczył ją na końcu uliczki.

         - Wsiadaj - powiedział zatrzymując samochód.
    Dziewczyna bez większego zastanowienia wsiadła do pojazdu. Blondyn docisnął pedał gazu i ruszył w stronę swojego domu.

            - Zaraz… gdzie ty mnie wywozisz? - zapytała lekko zestresowana.

            -Do mnie - odparł najzwyczajniej w świecie.

            -Ale… - zaczęła

            - Nie kłóć się ze mną, bo to się nie opłaca.-odparł.
   Charlotte do końca drogi się nie odzywała. Jednak, co chwila na niego zerkała. Trochę martwiła się tym,że wywozi ją nie wiadomo gdzie. Kiedy dojechali na miejsce wysiedli z samochodu. Już po chwili znaleźli się w mieszkaniu. Ciemnooka była wyraźnie skrępowana.

         - Tam śpisz - powiedział pokazując na swoją sypialnie.


          -A ty..?  – zapytała niepewnie.

         - Coś wymyślę, o mnie się nie martw - prychnął. - Jak chcesz to idź się umyć-dodał.

         -Ale ja nie mam się w co ubrać…-odparła niepewnie.
    On wyciągnął zza poduszki, która leżała na kanapie duży podkoszulek. Był stary trochę podziurawiony ale zdatny do noszenia.

         - Masz - powiedział podając jej bluzkę.

         - Dzięki… - odparła skołowana. 

     Nie miała siły na kłótnie z nim, więc po prostu poszła do łazienki. Blondyn westchnął ciężko i poszedł zmienić pościel. Kiedy skończył wyciągnął z szafy gruby czerwony koc i dużą puchatą poduszkę. Musiał znaleźć jakieś miejsce na spędzenie nocy, bo  z nią w jednym łóżku raczej nie będzie spał. Pierwsze, co wpadło mu do głowy to kanapa. Rozłożył na niej koc i ułożył poduszkę. 


      Usłyszał jak jego gość puszcza wodę z prysznica. On usiadł na kanapie i pojawiło się w nim dziwne uczucie… czyżby to poczucie winy? Było mu trochę źle z tym ,że tak sucho ja potraktował…Westchnął ciężko. Przypomniał sobie o swoim zeszycie który leżał na szafce nocnej w sypialni. Szybko tam poszedł i go wziął. Niekoniecznie chciał, aby Charlotte się o nim dowiedziała…schował go pod puchatą poduszkę. Ponownie usiadł. Postanowił sprawdzić telefon. Miał nieodebrane połączenie od Stormie i sms’a od Ross’a.



Od: Ross


Opowiesz mi coś więcej o Rydel??



         Riker lekko ścisnął telefon w dłoni. Nie było dla niego łatwe o niej rozmawiać… Dla rodziców również… Westchnął ciężko. Nie wiedział, co ma odpisać więc stwierdził ,że po prostu nic nie odpisze. Odłożył telefon na stolik. Wstał z kanapy zaczął łazić po mieszkaniu. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Nadal czuł lekkie zawroty głowy po tym jak sobie władował ,ale nie umiał usiedzieć na miejscu. Cały czas zadawał sobie pytanie  „Riker, co ty odwalasz?!”. Już po chwili usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi. Odwrócił się w stronę źródła hałasu. 

        To Charlotte wyszła z łazienki. Jego stara koszulka sięgała jej do kolan, a jej nadal mokre włosy opadały bezwładnie na jej ramiona i przyklejały się do jej twarzy. Kurczowo w dłoniach trzymała swoje ubranie. Popatrzyła na niego i bez słowa poszła do sypialni po czym zamknęła drzwi. Riker jeszcze przez jakieś dwie minuty wpatrywał się w zamknięte drzwi. W końcu usiadł i przeczesał swoje włosy palcami. Następnie złączył dłonie, a łokciami oparł się na kolanach. Jego grzywka sterczała na wszystkie strony świata. Ale, on i tak nie zwracał na to uwagi. Patrzył na swój telefon i myślał… Poczuł jak coś kuje go w tylnej kieszeni. Wstał i wyciągnął z niej jakiś poskładany papierek. Nie chciał go rozkładać… Nie chciał się patrzeć na to, co jest w środku, ale także, nie chciał go wyrzucać bo czuł ,że to cos ważnego. 


        Wyciągnął pamiętnik z pod poduszki schował w nim to. Popatrzył na swój stary zeszyt z zamyśleniem. Chciał coś napisać, ale …. Sam nie wiedział, co… Poza tym nie miał już na to siły. Poszedł do łazienki i wziął szybki prysznic. Zmył makijaż i przeczesał na szybko swoje włosy. Przebrał się w piżamę i wrócił do pokoju. Położył się na kanapie i zamknął oczy. Przed jego oczami pokazał się jeszcze obraz z wczoraj… Taka retrospekcja mordowanego przez Liama mężczyzny. Następnie przerażona twarz Charlotte… Gwałtownie otworzył oczy.


      - Zapomnieć… - Szepnął sam do siebie po czym ponownie zamknął oczy. Już po kilku minutach zasnął…



*   *   *   *   *   *   *   *   *   *  *  *



Hej tutaj Weronika *.* Napisałam ;D Mój najdłuższy rozdział w życiu Uff.. xD Mam nadzieje ,że sie spodoba :D Wiktoria tam coś poprawiała i mam nadzieje ,że jest okej :33 Proszę o komy bo jak wiecie to motywuje i chciała bym wiedzieć czy się podoba :3 


CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

5 komentarzy:

  1. Zajebisty! perfekcyjny! czekam az napiszecie książkę ;33

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, perfekcyjne opisy uczuć, aż chciało by się czytać od nowa i od nowa...
    Jednak strasznie ciekawi mnie jedna rzecz i nie daje mi ona spokoju... Rydel musiała się wyprowadzić, a co z Joshem? Skoro Josh urodził się w tym samym roku co nasza Delly, a nawet miesiąc wcześniej to czy nie powinien on już PRZED Rydel opuścić Domu Dziecka? Bardzo mnie to ciekawi, ponieważ coś tu mi się z tą wyprowadzką Rydel nie zgadza.
    Czekam na następny rozdział!
    ~ Ciągle narzekająca Price... xD

    OdpowiedzUsuń