wtorek, 17 września 2013

004.-Powiedz mi, że wszystko w, co wierzyłam, było niemożliwe..." My illusion, my mistake and my dream. "


004.- Powiedz mi, że wszystko w, co wierzyłam, było niemożliwe... "My illusion, my mistake and my dream".

(przed przeczytaniem włącz piosenkę R5 One last dance link na dole)

~*~
                Rydel obudziła się rano wtulona w przyjaciela. Josh nadal spał. Blondyna ostrożnie wstała tak aby go nie obudzić. Po cichu udała się  do kuchni aby przygotować jakieś śniadanie. Stwierdziła ,że tak odwdzięczy sie staruszce za gościnę. Wyciągnęła z szafeczki mały garnuszek w którym wczoraj kobieta smażyła jajecznicę. Postawiła go obok piecyka i zaczęła szukać składników. Z małej lodóweczki wyciągnęła niewielką, szklaną buteleczkę z mlekiem. Ostrożnie wlała je do garnuszka i ustawiła na gazie po czym zaczęła podgrzewać.
               Delly nie mogła wyrzucić z głowy wczorajszego pocałunku z Josh'em... Kiedy tylko przypomniał jej się dotyk jego ust, od razu przechodziły ją przyjemne ciarki. Zamyślona blondynka zapomniała o gotującym się mleku które już po chwili zaczęło sie wylewać. Szybko zabrała garnuszek z gazu i zaczęła wycierać rozlane mleko. Wyciągnęła z szafki trzy miseczki i rozlała do nich mleko, po czym zaczęła szukać jakiś płatków. Już po chwili w jednej z szafek je znalazła. Usiadła na niewielkim krzesełku i cicho westchnęła...
              Nagle za nią stanął rozczochrany Josh, który jak tylko zauważył, że Rydel się  na niego patrzy, uśmiechnął się pokazując przy tym swoje białe, proste zęby. Blondynka zaśmiała się i cicho przywitała. Z ust ukochanego wydobył się ten sam dźwięk, tylko wypowiedziany innym tonem głosu. Brunet usiadł obok przyjaciółki i zaczął konsumować świeżo zrobione śniadanie.

     -Rydel? -zaczął rozmowę chłopak.Blondynka wystraszyła się, ponieważ pierwszym pomysłem, który wsunął jej się na myśl, było to, że przyjaciel zaczął rozmowę, by poruszyć wczorajsze wydarzenie.

     -Tak? -nieśmiało spojrzała na towarzysza, który najwidoczniej czekał na kontakt wzrokowy.

      Nagle do starych, rozlatujących się drzwi, ktos bardzo mocno zapukał i krzyknął "Otwierać Policja!". Przestraszona dziewczyna podeszła do drzwi i otworzyła je. Facet ubrany na czarno z pistoletem w reku wbił się do chatki i zaczął ją przeszukiwać. Pani Jenny w pewnym momencie obudziła się i stanęła na równe nogi. Staruszka zaczęła krzyczeć "wynocha!" jednak nic to nie dało. Pewien mężczyzna podszedł do Josha i o coś go pytał. Po chwili oby dwoje wyszli z domu. Do Rydel także podszedł średniego wzrostu facet, który zdał jej kilka ważnych pytań i oby dwoje wyszli z chatki. Blondynce serce prawie wyskoczyło z klatki piersiowej, nie słyszała nawet swojego przyśpieszonego oddechu ponieważ, najwięcej hałasu zrobiło jej serce uderzające o klatkę piersiową.

        Dziewczyna wyrwała się policjantowi i uciekła głęboko w las. Zaraz za nią zaczęła biec cała zgraja mężczyzn. Biegła ile miała sił w nogach, by policjanci jej nie złapali. Josh widząc, że jego przyjaciółka uciekła, trochę się wystraszył, lecz zrobił to samo, co ona. Dogonił ją i razem uciekali przed ludźmi, których nie chcieli nigdy widzieć.
       
        Biegli tak jeszcze przez parę  minut. Po chwili blondynka poczuła ,że zaraz zasłabnie. Musiała na się na chwile zatrzymać. Oparła się o drzewo, a jej kolana od razu zmiękły. Padła na kolana i zaczęła bardzo ciężko oddychać. Zaczęło jej się mżyć przed oczami, jednak po krótkiej chwili wróciła do normalnego stanu. Powoli podniosła się z runa leśnego i zaczęła ponownie biec.
       -Rydel wszystko okej?- Zapytał Josh

        -Tak, tak. -odpowiedziała i sztucznie się uśmiechnęła. Dobiegli do skradzionego auta i odjechali z piskiem opon. Rydel już opanowała trochę kierownice, jednak na drodze mogło zdarzyć się wszystko.
Jechała pomału i ostrożnie dopóki nie zobaczyła, ze za nimi podąża policyjny radiowóz. Nacisnęła pedał gazu, a auto momentalnie przyśpieszyło. Ujrzała jednak, że wcale nie gubią policji, więc jeszcze bardziej przyśpieszyła, patrząc tylko w lusterko. Była strasznie zestresowana, a jej ręce trzęsły się nie dając normalnie prowadzić pojazdu. Nagle Josh zaczął krzyczeć "RYDEL UWAŻAJ !" jednak było już za późno. Samochód uderzył w drzewo łamiąc je jak zapałkę. Na aucie zostało dużo wgniecień, a przednia szyba auta była wybita. Kawałki szkła rozsypały się, wbijając się w niektóre miejsca na ciałach pasażerów. Jednak wypadek się jeszcze nie zakończył. Auto potoczyło się z małej górki, niszcząc pole i przy okazji robiąc wiecej szkód w pojeździe. Rydel czuła, ze to już koniec, więc puściła kierownice i złapała rękę pół przytomnego Josha. Z jego czoła sączyła się czerwona ciecz zwana krwią. Zacisnęła jego dłoń w swoim uścisku, przy czym uroniła kilka łez. Przez nią Josh straci życie na ziemi i podąży razem z nią w otchłan pełną samych miłych chwil. Nagle obraz sprzed oczu zniknąj jej, a myśli odpłynęły gdzieś daleko. Czuła, że spada, nie było to dość przyjemne. Nic ją już nie obchodziło, tylko ta jasność, która pojawiła jej się przed oczami.



~*~

      -Elo księżniczko żyjesz? -zapytał i pomachał dziewczynie przed oczami. Ta jednak walczyła ze swoimi myślami. Powie mu to co ukrywała czy może lepiej zatrzyma to dla siebie? Głośno westchnęła i zaczęła opowiadać jej sprawy rodzinne.

       -No bo widzisz, ja  nie wiem czy mogę wrócić do domu... Eh Moi rodzice zawsze są na haju, nigdy nie mogę na nich liczyć.. biorą mnie za swoją własność.-wzięła następny głęboki wdech i zaczęła dalej opowiadać. Riker patrzył na nia z zainteresowaniem i chęcią usłyszenia dalszej historii. -Nie było mnie tej nocy w domu, więc będzie tak jak zawsze gdy znikam gdzieś na dłuższą chwilę.. czyli zaczną się nade mną znęcać. Nie chcę wracać do domu, tym bardziej nie chcę byś słyszał naszą kłótnię. - skończyła i wbiła swój wzrok w swoje stopy.

     -No to zamieszkasz u mnie, a ciuchy Ci zaraz kupimy. -powiedział i uśmiechnął się szeroko, ukazując przy tym swoje śnieżnobiałe zęby.
     
   -Przepraszam Riker ale, nie mogę...- odpowiedziałą smutno.

    -Możesz. -znów sie uśmiechnął.

   -No dobra.- powiedziała weselej i wstała z krzesła kierując się w stronę Rikera. Otuliła go i ucałowała w policzek.

 *  *  *  *  *  *  *  *  *  *   *  *  *  *  *  *  *  *

Hej. I jest rozdział. Tak krótki wiemyyyyy xD Napisałyśmy go razem i wyszedł jak wyszedł. Pewnie mnóstwo błędów jest, a nie chciałam dłuzej was trzymac w niewiedzy i dodałam ten rozdział. Przepraszamy za tak długą nieobecność. :c
macie piosenkę :
Pozdrawiamy i paaa <3

WERONIKA I WIKTORIA

2 komentarze:

  1. Bisty *__* Nic dodać nic ująć

    OdpowiedzUsuń
  2. Umm, a dlaczego tak rozpisujesz się o Rydel, a o Rikerze kilka, kilkanaście linijek? :c

    OdpowiedzUsuń