niedziela, 2 lutego 2014
08. - A do mej śmierci, jak ostatni dar, jest tylko przestrzeń.
08. - A do mej śmierci, jak ostatni dar, jest tylko przestrzeń.
-Już dobrze? -Zapytał troskliwie brunet. Rydel tylko wymusiła na swoich ustach uśmiech, co nie za bardzo jej wyszło i kiwnęła głową potwierdzająco. Dotknęła ręką rany, która o dziwo była już opatrzona. Chłopak podał jej plastikowy kubeczek, który napełniony był zimną wodą. Blondynka przejęła naczynie i upiła z niego łyk cieczy. Przez jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, lecz szybko mijał, a zastępowały go napady płaczu. Mimo, że dziewczyna płakała od środka, jej twarz nie ukazywała żadnych negatywnych emocji. Rozglądała się dookoła z myślą, że uda jej się jakoś wymknąć do George'a. Martwiła się o przyjaciela, tak bardzo, że mogłaby zrobić wszystko, by się dowiedzieć co z nim. Nagle na oddział wszedł wysoki brunet z włosami postawionymi do góry. Na pewno nie był lekarzem ani chorym, więc w normalnych okolicznościach nie mógłby tutaj wejść. Rydel zastanawiała się nad przyczyną zjawienia się tutaj obcego. Chłopak jednak nie zniknął za drzwiami gabinetu, tylko szedł dalej. Zatrzymał się przy Rydel i usiadł na krześle obok.
Między nimi panowała głucha cisza, słychać było tylko wskazówki zegara i dźwięki, które wydawały aparatury.
-Co z George'm ? -odezwał się po krótkiej chwili.
Rydel była zaskoczona pytaniem nieznajomego. Skąd on znał loczka i skąd wiedział, że Rydel się z nim przyjaźni? Blondynka próbowała przypomnieć sobie skąd zna tego chłopaka, ale nic nie przychodziło jej na myśl.
-Skąd go znasz i skąd wiesz co się stało? - zapytała blondynka bez emocji. Próbowała nie płakać na samą myśl o swoim przyjacielu, lecz marnie jej to wychodziła. Zacisnęła powieki, by łzy nie mogły się wydostać.
-To mój brat- wydusił z siebie. Bardzo przeżywał, to co się stało, co można było wywnioskować po jego głosie. Zdziwiło to dziewczynę ponieważ, George mówił, że jego brat nie utrzymuje z nim kontaktów. Jednak Rydel przestała myśleć o tej sprawie ponieważ z gabinetu wyszedł lekarz i poprosił do siebie Josh'a. Teraz starała się pozbyć wszystkich złych emocji, jednak przeszkadzał jej w tym chłopak siedzący obok Rydel. Chciała dowiedzieć się po co on siedzi obok niej, na dodatek w ciszy. Rydel postanowiła się przemóc i swoim zachrypniętym głosem zwróciła się do bruneta.
-Jak się nazywasz? -Żeby nie wyglądało o zbyt niegrzecznie, dziewczyna zmrużyła oczy.
-Rocky Lynch, a ty? -uśmiechnął się do niej przyjaźnie. Rydel wybałuszyła na niego oczy, przez co chłopak poczuł się niezręcznie.
-Jestem Rydel. Rydel Lynch ... - wycedziła przez zaciśnięte zęby. Brunet tylko spuścił wzrok i pożegnał się z dziewczyną. Już po chwili widziała tylko zamykające się za nim drzwi. Rydel siedziała wpatrzona w jedno miejsce myśląc tylko o tym co stało się przed chwilą. Rozmyślała o tym kilka minut, gdy z gabinetu wyszedł Josh. Był czerwony na twarzy, a jego niebieskie oczy przepełnione były łzami. Rydel gwałtownie podniosła się z siedzenia i podbiegła do bruneta.
-I co? - zapytała łamiącym się głosem. Jej oczy stawały się czerwone i po policzkach zaczęły spływać słone łzy.
-Lekarze twierdzą, że on nie ma szans... - powiedział piskliwym głosem, pełnym nadziei i smutku.
-Będzie dobrze - pocieszała chłopaka, mimo że była w podobnym stanie, co on. Brunet nie znał Rydel, jednak otulił ją swoim ramieniem.
-Ja mogę do niego wejść, ale nie wiem czy dam radę - odezwał się przerywając najbardziej bolącą ciszę.
-Idź do niego! Wierzę w was- krzyknęła zapłakana. Chciała podnieść na duchu chłopaka, co najwidoczniej jej się udało. Brunet zniknął za szklanymi drzwiami. Rydel obserwowała poczynania brata George'a. Ten jednak nic nie robił. Usiadł na krześle i widać było, że coś mówił. Mimo, że blondynka wytężała jak najbardziej słuch i tak nie była w stanie usłyszeć tych słów. Przyglądała się George'owi, który leżał nieprzytomny na szpitalnym łóżku. Twarz miał w wielu miejscach zaopatrzoną, a głowę owiniętą bandażem. Tylko pojedyncze loki wystawały spod opatrunku.
Nagle jego ręka, która trwała w uścisku z brunetem, lekko drgnęła. Chłopak odskoczył na bok i wybiegł szybko z sali robiąc dużo hałasu. Z oczu Rydel polały się łzy szczęścia, zaczęła przytulać się do brata George'a, jakby znała go od lat. Była tak szczęśliwa i podniecona całą tą sytuacją, że nie wiedziała co robi. Lekarz, który usłyszał hałasy dobiegające z korytarza, wyszedł ze swojego gabinetu i posłał nastolatkom oskarżający wzrok.
-Panie Cuthbert, wie Pan, że nie można tutaj hałasować. Co to ma znaczyć? - zapytał posyłając parze potępiające spojrzenie.
-George poruszył palcami! - krzyczał cały w promykach. Miał ochotę skakać z radości jednak wiedział, że nie powinien się tak zachowywać, a zwłaszcza w tym miejscu. Lekarz bez żadnej odpowiedzi wbiegł do sali Geo i zaczął sprawdzać mu tętno. Rydel obserwowała uważnie George'a, który najwidoczniej próbował otworzyć oczy.
-Jestem Josh - odezwał się w końcu. - A ty jesteś Rydel... - zaczął niepewnie rozmowę.
-Skąd wiesz? - zapytała zdziwiona.
-Mam swoje źródła- odpowiedział szybko. Rydel nie wiedziała co o tym myśleć, jednak wolała nie zawracać sobie głowy. Po chwili z sali wyszedł lekarz, który uśmiechnięty był od ucha do ucha. Josh od razu zaczął zadawać mu pytania dotyczące George'a. Pracownik szpitala tylko szerzej się uśmiechnął i zaprosił Josh'a i Rydel gestem ręki do gabinetu. Nie zdążyli usiąść na krzesłach, gdy mężczyzna zaczął mówić.
-George wybudził się ze śpiączki, jednak nie mogę stwierdzić aktualnego stanu jego zdrowia, więc zabieram go na szczegółowe badania. Jeżeli Pan Shelley będzie się czuł tak jak teraz i zechce przyjąć gości, będziecie mogli do niego pójść. - zakończył przemowę i zaczął coś notować na kartce. Rydel radowała się w duszy, chociaż jej twarz pokazywała tylko szeroki uśmiech. Gdy tylko wyszli z gabinetu popatrzyła w stronę George'a. W jej oczach pojawiły się iskierki, które wcześniej zamglone i schowane w głębi duszy Rydel zaczęły świecić. Wpatrywała się w przyjaciela, gdy ten wykonał pierwszy, odważny ruch w ciągu ostatnich kilku dni. Odwrócił głowę o kilka stopni, lecz tak, że widział Rydel i swojego brata. Patrzył się na nich jak na swoich bliskich, których nie widział pół wieku. Jeden kącik jego ust podniósł się do góry, co Rydel uznała za uśmiech. Sama też uśmiechnęła się jak najszeżej gdy do sali weszło kilku mężczyzn i odłączyli George'a od medycznych maszyn. Chwilę później zniknęli za drzwiami korytarza. Jednak Bóg wysłuchał blondynkę, po raz pierwszy w życiu. Jej myśli przepełnione były tą radosną chwilą, jednak nie przypuszczała, że powinna się czegoś złego obawiać.... Niecierpliwiła się coraz bardziej, ponieważ George jeszcze nie wrócił z badań. Myślała nad tym co stało się przez ostatni tydzień. Wolałaby zakończyć ten rozdział jak najszybciej i zacząć życie od nowa, ale nie można cofnąć czasu, ani go przyśpieszyć. Myślała nad tym jak zmieniłaby się jej przeszłość gdyby cofnęła wszystkie lata i sięgnęła swojego nieszczęśliwego dzieciństwa. Mogła je zmienić, lecz wtedy nie poznałaby George'a. Nazywała go swoim przyjacielem mimo, że od pewnego czasu, gdy przebywał obok niej czuła motylki w brzuchu.
Jej przemyślenia przerwał odgłos dochodzący zza drzwi. Pokierowała wzrok w tamtą stronę z wielką nadzieją, że to loczek. Nie myliła się. Lekarz ustawił łóżko George'a na swoim miejscu i zaprosił Rydel oraz Josh'a gestem ręki. Jednak Josh zatrzymał się i pozwolił blondynce porozmawiać z brunetem na osobności. Dziewczyna niepewnie weszła w głąb sali i usiadła na krześle stojącym obok łóżka George'a.
Loczek popatrzył na nią swoimi dużymi, brązowymi oczami i uśmiechnął się szczerze. Usta Rydel także wygięły się w łuk. George zawsze zarażał humorem.
-Jak dobrze, że już się obudziłeś. - przytuliła się do niego lekko. Czuła jego ciepło, jego bicie serca - Tak się martwiłam ...- wyszeptała.
-Już dobrze ..-odpowiedział i wytarł kciukiem łzy, które spływały po jej policzku. Jego oczy także napełniły się słoną cieczą, która rozmazywała mu obraz. Delly usiadła spowrotem na krześle i wpatrywała się w swojego przyjaciela jak w obrazek. Opuszkami palców jeździła po jego zdrowej ręce.
-R-Rydel... w-w-wiedz,...że...-brunet wyjąkał trzy słowa i zatrzymał się jakby nie wiedział co dalej powiedzieć. - K-kocham cię - dodał i odwrócił wzrok jakby bał się reakcji przyjaciółki. Rydel zdziwiła się na słowa George'a, ale w głębi duszy cieszyła się, że jej to wyznał. Ona kochała go od dwóch lat i od tylu czekała na te dwa, wiele znaczące słowa.
-J-ja ciebie też - powiedziała i wtuliła twarz w koc, którym przykryty był Geo. Mimo materiału czuła jego ciepły tors.
-Rydel, ale.... ty musisz o mnie zapomnieć... - zacisnął oczy uniemożliwając łzom wydostawanie się zza powieki. Nie czuł się dobrze mówiąc te słowa. W sercu poczuł mocne kłucie, które nasilało się z każdą coraz dramatyczniejszą myślą. Rydel była bardzo zszokowana i w pewnym sensie zraniona. Nie wiedziała jaką mimikę twarzy ma przybrać, a tym bardziej jakie słowa powiedzieć i które przejdą jej przez gardło.
-Cz-Czemu? -teraz to ona zaczęła się jąkać. Powietrze zrobiło się gęściejsze utrudniając oddychanie. Teraz czekała, aż Geroge pozbiera się i wyjaśni co ma na myśli.
- Ja nie chcę żebyś cierpiała ...- powiedział dalej nie patrząc na Rydel. Blondynka nie wiedziała jak wyrazić swoje uczucia, tak by nie urazić przyjaciela.
-George, popatrz na mnie- poprosiła rozdrażniona tym, ze chłopak rozmawiał z nią, ale patrzył się w ścianę. Brunet pokierował swój wzrok prosto w oczy Rydel. Ona tylko uśmiechnęła się przez łzy i przygotowywała się do swojej "przemowy".
- Geo, nie gadaj bzdur! - powiedziała lekko unosząc głos. - Nie będę cierpiała, jeżeli twoje serce będzie biło dla mnie- zatrzymała się na chwilę by wytrzeć łzy. - Jeżeli będziesz oddychał dla mnie. - uśmiechnęła się do niego i zabrała rękę z jego klatki piersiowej. -I jeżeli będziesz się uśmiechał dla mnie- wyszeptała, lecz na tyle głośno by George mógł ją usłyszeć. Dopiero po chwili do Rydel dotarło jak samolubna musiała być jej wypowiedź. Ale powiedziała, to co myślała. Słyszała ciche łkanie George'a, które próbował tłumić. To nie tak miało być pomyślała.
-Rydel... nachyl się - wyszeptał. Ona posłusznie zrobiła to co kazał. Niespodziewanie wbił się w jej usta. Rydel zamknęła oczy z przyjemności jaką dawał jej ten całus. Był to ich drugi pocałunek, jednak ostatni...
George odsunął się od dziewczyny i powiedział "trzymaj się Rydel", a po jego policzku spłynęły krwawe łzy.
-George, co ty pierdolisz?! - uniosła głos zdziwiona wypowiedzią loczka. On tylko uśmiechnął się przez łzy, myślał, że rozluźni atmosferę, którą stworzył, jednak nie za bardzo mu to wyszło. Rydel tylko złapała jego rękę i zaczęła mówić nie patrząc na chłopaka.
-Co ma być to będzie, a jak już będzie to trzeba się z tym zmierzyć- wyszeptała. -Nie żegnaj mnie, bo zostaniemy razem... na zawsze. -popatrzyła na niego oczekująco. Mimika jego twarzy nie zmieniła się od poprzedniej. Jego usta tkwiły w lekkim uśmiechu. Po policzku spływała łza jedna po drugiej, każda wyznaczając swoją drogę. Nic nie mówił, tylko wpatrywał się tępo w Rydel. Z jej brązowych oczy także lały się łzy. Łzy bólu i cierpienia.
-Obiecaj mi, że o mnie zapomnisz. - zatrzymał się na chwilę zmieniając ułożenie głowy na poduszce. - Masz o mnie nie myśleć i nie zawracać sobie głowy tym, co zaraz się stanie...- dalej był uśmiechnięty, jednak jego oczy robiły się coraz bardziej smutne.
-George... nie rób mi tego. -załkała- Wiesz, że mam tylko ciebie. - płakała coraz mocniej. -Nie zostawiaj mnie .. - wyszeptała ostatkami sił. Płacz wysysał z niej całą energię.
-Jeśli będzie ci źle, masz popatrzeć w niebo...- wydukał ostatkami sił.
-Czemu? - zdziwiła się, lecz nie potrafiła zmienić tonu na zdumieniony.
-Bo tam będę ja... Tam mnie zobaczysz... Zawsze Ci pomogę - po jego policzkach spływało coraz więcej łez. -Dobranoc- wyszeptał najciszej jak potrafił. Powoli zamykał oczy, jednak widział zapłakaną Rydel. Nie chciał sprawić by cierpiała. Nie chciał wywołać u niej płaczu. Oddał swoje życie, które i tak było czarne. Jedyną białą plamką była Rydel, która wywoływała na jego ustach uśmiech. Chciał ją codziennie przytulać, całować, cieszyć się z nią każdą chwilą. Jednak żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje.
To będzie szybkie... może nawet bezbolesne... nie wiem... nigdy nie umierałem...
Mam nadzieję, że ona wróci... będzie pamiętać. Jednak nie chcę by cierpiała z mojego powodu. Proszę, nie pozwól jej płakać.....
Poczuł, że spada, a myśli przestają mieć takie znaczenie. Oddał się przyjemności i myślał tylko o tym białym świetle, które oślepiało go, mimo że był od niego daleko. Kłucie w sercu, które czuł przez te kilka minut ustępowało dając upust przyjemnej fali.
[*] [*] [*] [*] [*] [*] [*]
Śmierć jest wiecznym schronieniem, w którym nic się nie odczuwa.
*Rydel*
Łzy spływały coraz szybciej po jej rumianym policzku. Każda wsiąkała w materiał jakim odziana była Rydel.
Jej serce krwawiło coraz mocniej, lecz nie mogła przyjąć do wiadomości tego, że on umarł, że jego już nie ma.
Ona miała świadomość, że on umarł, a on że ona go kochała, kocha i zawsze będzie kochać mimo wszystko.
-George!- krzyknęła i potrząsnęła jego ramionami. Nie pozwoli mu umrzeć. Zauważyła, że z jego oka popłynęła ostatnia łza. Rydel zamarła przez chwilę i wytarła jego policzek swoją bluzą-George, obudź się !!- jej łzy skapywały na gęste loki bruneta i wsiękały w nie. Nagle poczuła czyjeś ciepłe dłonie na swoich biodrach. Ktoś odciągnął ją od George'a i przytulił mocno do siebie. Wiedziała, że to Josh. Jego ciepłe łzy skapywały na ramię Rydel. Wiedziała, że on cierpi jak ona, że jego serce tak samo zostało zranione.
Nagle do sali weszli dwaj mężczyźni ubrani na biało. Jeden z nich przyłożyl lusterko do ust George'a i znacząco pokręcił głową patrząc na drugiego. Odsunął się dając swojemu koledzę więcej miejsca. Ten rozłożył biały materiał i przykrył nim George'a. Popchnął jego łożko w stronę drzwi. Serce Rydel momentalnie przyśpieszyło.
-GEORGE!!- krzyknęła rzucając się na ciało ukochanego. Josh próbował odciągnął Rydel od łożka, jednak już nie miał na to siły. Był wykończony, cała ta sutacja odebrała mu siłę. Lekarze jednak odciągnęli blondynkę od George'a. Rydel cała zapłakana wyrwała się i pobiegła w stronę wyjścia. Czuła jakby wyrwano jej serce, jakby go nie miała. Stanęła na prawie pustym parkingu, patrząc w ciemne niebo. Jej oczy pocętkowane były odbiciem jasnych gwiazd.
-CZEMU MI GO ZABRAŁEŚ ?! - krzyczała najgłośniej jak umiała. Nie mogła nad sobą zapanować, a łzy wypływały z jej spuchniętych powiek jedna po drugiej.
-Rydel, nie krzycz! To nie przywróci mu życia ..- usłyszała czyjś załamany głos za sobą. Odwróciła się gwałtownie i ujrzała Josh'a. Blask księżyca odbijał się od jego niebieskich oczu dzięki czemu widać je było z daleka. Jego włosy nie były już idealnie postawione do góry. Zignorowała chłopaka i ze słabości położyła się na zimnym asfalcie.
Ile razy ona miała ochotę wziąć żyletkę i opuścić ten świat, jemu pomógł los i zniknął tak jak znika księżyca blask, ale w pamięci zawsze pozostaje...
-Czemu jego już nie ma? - szeptała sama do siebie. Bała się iść dalej bez George'a. To on ją zawsze podnosił gdy upadała, to on pomagał jej odbudować to co zniszczyła. A teraz dzięki swojej zasłudze już go nie ma. Straciła swojego najlepszego przyjaciela jak i też ukochanego.
Setki łez spływało jej po policzku, a on je ocierał... ona myślała że już go nigdy nie zobaczy, a on stał tuż za nią, lecz ona nie mogła go dostrzec...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
____________________
Hej ! Oto jest rozdział ósmy! :D Wiem taki dramatyczny, ale taki miał być xD Nia napisałam nić o Rikerze ponieważ, muszę wyrównać fabułę. W końcu kiedyś ma dojść do spotkania Riker'a z Rydel. A o tym już w następnych rozdziałach ;3 Przepraszam za błędy, staram się je poprawiać jednak z moim polskim jest coraz gorzej więc i błędów jest więcej. Jakiś mi umknie i no ten... xd
Następny rozdział za tydzień lub dwa. ;-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super! Bardzo dobrze opisujesz niektóre rzeczy :) i szkoda że George umarł :C ale rozwaliło mnie to że Rydel spotkała Rockyego. Nie moge doczekać się następnego :3
OdpowiedzUsuńJezu poryczałam się ;c Najlepszy rozdział ! Trochę szkoda George'a i Rydel, ale... George musiał zrobić w końcu papa XD
OdpowiedzUsuńDawaj szybko następny ;3
Zajebisty rozdział. Nie moge doczekać sie spotkania calej rodziny Lynch'ow.
OdpowiedzUsuńPrawie się popłakałam :C ale rozdział i tak super i naprawdę się postarałaś :) Teraz(jak dziewczyna powyżej) czekam aż Lynchowie się spotkająąąą :D
OdpowiedzUsuńZapraszam cie do mnie : http://i-love-laura-ohh-i-love-ross.blogspot.com/ mam nadzieję że wejdziesz i dasz koma
OdpowiedzUsuńZależy mi na tym XD
~~Madzia~~
p.s - twój blog jest zajebisty XD
Ejjj :C Minęły już dwa tygodnie ;C
OdpowiedzUsuńKiedy nowy?? ;(
OdpowiedzUsuńkiedy dodacie?? ;( chce nowy rozdział :/
OdpowiedzUsuńsuper rozdział! jak ty to robisz że tak świetnie piszesz? czekam na kolejny <333333
OdpowiedzUsuń